Leczenie na ołtarzu miłości

Kościół jak chyba żadna inna instytucja jest zwolennikiem zachowywania status quo. Można powiedzieć, że jej przedstawiciele drżą przed każdą zmianą. Każda nowość grozi bowiem osłabieniem autorytetu Kościoła czy uwidocznieniem, że nie jest ona tak nieomylny, jak sam chciałby uważać. Szczególnie ostre potyczki od wieków występowały pomiędzy Kościołem i światem naukowym. Choć mogłyby istnieć obok siebie, zwalczają się jednak na potęgę. Obecnie konflikty przybierają głównie słowny charakter, choć zdarzają się wzorem starych zwyczajów także i rękoczyny. Wystarczy popatrzeć na protesty gorliwych wyznawców religii katolickiej przed klinikami, zajmującymi się leczeniem nieuznawanym przez władze kościelne. Czy można powiedzieć, że Kościół nakazuje oddać się woli boskiej i radzi unikać leczenia? Nie, instytucja ta na przestrzeni kilku ostatnich wieków wielokrotnie zmieniała swoje podejście do świata nauki, także do medycyny. Można zatem przewidywać, że obecne sposoby leczenia, chociażby niepłodności, z czasem zostaną uznane przez hierarchów. Tak jak w przeszłości musiał nastąpić przełom w kwestii chociażby podejścia do zabiegów chirurgicznych. W początkach istnienia chrześcijaństwa wiedza ludzi o świecie oraz własnym organizmie była bardzo szczątkowa. Kościół mógł zatem pełnić rolę mentora i budować obraz rzeczywistości zgodny ze swoimi poglądami. Jednak z biegiem lat i stuleci ludzie coraz bardziej zgłębiali tajniki życia i świata. A Kościół mógł się tylko przyglądać i ewentualnie grozić karami i plagami. W dzisiejszym świecie niewiele osób zdecydowałoby się na rezygnację z leczenia i oddanie się w ręce Boga. Wielu ludzi jest natomiast zdania, że gdyby Stwórcy nie podobały się metody leczenia, nie pozwoliłby na ich wynalezienie. Kościół pozostaje często bezbronny wobec osiągnięć cywilizacyjnych i czasami w walce z nimi sam się pogrąża.

About the author /


Related Articles

Archiwa

Latest

+

Random

+